Pomimo tego, że niedawny koncert „Partita”, z udziałem wybitnego skrzypka Romana Lasockiego, oficjalnie zakończył w Łomży obchody Roku Lutosławskiego, Filharmonia Kameralna wciąż propaguje twórczość swego wybitnego patrona. Dlatego na program kolejnego mikołajkowego koncertu familijnego złożyły się przede wszystkim dzieła Witolda Lutosławskiego. Zostały one jednak dobrane specjalnie pod kątem młodego słuchacza, często mającego po raz pierwszy kontakt z muzyką klasyczną. Tak więc z dorobku jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów, bardzo cenionego też na całym świecie, zabrzmiały w ten czwartkowy wieczór utwory jakże odległe od jego na wskroś współczesnych dokonań: „Piosenki dla dzieci” oraz przeboje pisane pod pseudonimem Derwid, przeznaczone dla gwiazd estrady i piosenki lat 50. i 60. XX wieku.
Zanim jednak publiczność wypełniająca foyer mogła przekonać się o tym, jak utalentowanym kompozytorem, również w dziedzinie muzyki stricte rozrywkowej był Lutosławski, zabrzmiały dwa utwory innych twórców. Pierwszym były dwa fragmenty dzieła wybranego jako ukłon w stronę prowadzącego orkiestrę gościa z Włoch, Manfredo Di Crescenzo, to jest Koncertu na smyczki i basso continuo g-moll RV 156 Vivaldiego. Kolejnym zaś finał Symfonii nr 16 B-dur Haydna, kompozytora, którego Lutosławski wyjątkowo cenił.
Starsza część publiczności, zwłaszcza stali bywalcy koncertów łomżyńskiej orkiestry, na pewno z ukontentowaniem przyjęłaby wykonanie tych kompozycji w całości. Zważywszy jednak, że był to koncert familijny, to zaprezentowanie wybranych fragmentów było dobrym pomysłem, bo dzieci nie zdążyły się znużyć i reagowały na muzykę z dużym zainteresowaniem. Jeszcze żywiej najmłodsza część publiczności przyjęła piosenki, które pewnie są jej doskonale znane z zajęć szkolnych czy w przedszkolu, a czasem może i z domu.
Zresztą „Idzie Grześ”, „Srebrna szybka” „Kotek”, „Ptasie plotki” czy „Spóźniony słowik” były też doskonale znane rodzicom i dziadkom maluchów, dzięki czemu w niektórych utworach śpiewającej je Bogumile Dziel-Wawrowskiej, zwłaszcza w „Idzie Grześ”, wtórował całkiem zgrany chór młodszych i starszych głosów.
Kolejnym punktem programu okazał się konkurs. Zgłosili się do niego Ola, Damian i Kuba, którzy bez trudu poradzili sobie z pytaniami o rodzinną miejscowość Witolda Lutosławskiego oraz związanymi z wykonanymi przed chwilą jego utworami.
– Muszę powiedzieć, że jak słuchałam tego, jak pan Bogdan prowadził ten konkurs, to wiedza dzieci jest spora – mówi Bogumiła Dziel-Wawrowska. – Bo ogólnie wiedza naszego społeczeństwa na temat polskiej muzyki jest niewielka. Tym bardziej cieszą mnie takie inicjatywy jak ta, dzięki którym młodzież wie kim był Witold Lutosławski, gdzie się urodził i co tworzył.
A ponieważ był to konkurs z nagrodami, ktoś musiał je wręczyć. Pojawienie się na sali tajemniczej postaci w czerwonym ubraniu i workiem na plecach zelektryzowało więc dziecięcą część publiczności. Święty Mikołaj, zgodnie z oczekiwaniami, nagrodził zwycięzców konkursu, wręczając im instrumenty muzyczne i inne prezenty, po czym sam sprawił sobie prezent, wymieniając worek prezentów na waltornię i zasiadając wśród muzyków z zamiarem dopełnienia składu orkiestry. W tym wyjątkowym zestawieniu personalnym muzycy wykonali najpierw trzecią część Symfonii nr 17 G-dur KV 129 Mozarta oraz kolejny utwór włoskiego kompozytora, to jest Allegro z I Koncertu B-dur Michele Mascittiiego. Święty Mikołaj okazał się nad podziw sprawnym muzykiem i wyróżniał się w wkładzie orkiestry tylko nietypowym strojem, przypominając dzieciom swą obecnością, że złożony obok podestu dyrygenta worek ze słodkościami jeszcze pójdzie w ruch. Ta długo wyczekiwana przez najmłodszych chwila nastąpiła po wykonaniu przez Bogumiłę Dziel-Wawrowską dwóch przebojowych piosenek, sygnowanych przez Lutosławskiego pseudonimem Derwid: walca „Miłość i świat” oraz tanga „Na co czekasz”.
– W tym roku śpiewałam bardzo dużo rzeczy Witolda Lutosławskiego, w związku z setną rocznicą jego urodzin – mówi Bogumiła Dziel-Wawrowska. – Wspólnie z fundacją Zygmunta Noskowskiego i Teatrem Muzycznym w Łodzi zrobiliśmy nawet bardzo fajny projekt dla dzieci, zatytułowany „Pan Lutosławski”. Brali w nim udział tancerze, muzycy kameraliści i aktorzy. I ten projekt bardzo się dzieciom podobał. Dzisiaj miałam okazję prezentować dzieciom piosenki Witolda Lutosławskiego, które są bardzo przystępne. Ale przeciętny odbiorca nie zna muzyki Lutosławskiego, kojarzy się ona bowiem z czymś trudnym. A podana w odpowiedni sposób znajduje ona wielkie grono swoich odbiorców, którzy są nią zachwyceni. „Pan Lutosławski” to spektakl teatralny, aktor odtwarzający rolę Witolda Lutosławskiego opowiadał o kilku epizodach z życia kompozytora, a muzycy grali na żywo utwory przez niego skomponowane. Włączyliśmy też do spektaklu słuchowisko „Słowik” na motywach baśni Hansa Christiana Andersena zrealizowane dla Polskiego Radia dla 1959 r., do którego Witold Lutosławski napisał muzykę. Powstało więc dwuaktowe przedstawienie, trwające w sumie około godziny i pięćdziesięciu minut, z którego dzieciaki wychodziły zachwycone. A były tam tylko utwory Witolda Lutosławskiego, w tym dwie piosenki, które też wykonywałam dzisiaj. Ta twórczość, która powszechnie kojarzy się nam z muzyką trudną i nieprzystępną, najbardziej podoba się młodemu odbiorcy, bo dzieci nie mają uprzedzeń, odbierają muzykę współczesną intuicyjnie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław W. Wiśniewski