A+ A A-

O sole mio nie tylko dla pań

Orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego po ponad czteromiesięcznej przerwie znowu wystąpiła na żywo przed publicznością. Na dedykowany paniom koncert „O sole mio” złożyły się tenorowe arie i neapolitańskie pieśni, zaśpiewane przez bardzo w Łomży lubianego Adama Zdunikowskiego i jego dyplomanta Nazarija Kachalę z Ukrainy, solistę  bydgoskiej Opera Nova, a orkiestrę poprowadził Jan Miłosz Zarzycki. – To wspaniały repertuar, wymarzony dla tenora – mówi Nazarii Kachala. – Te pieśni są ciekawe, opowiadają o życiu, są też bardzo melodyjne i po prostu piękne – można w nich pokazać głos, wnieść do interpretacji coś od siebie.

Brak koncertów na żywo doskwierał już nie tylko muzykom Filharmonii Kameralnej, ale też publiczności. Łomżyńska orkiestra wystąpiła poprzednio live jeszcze w październiku ubiegłego roku, kiedy to solistami koncertu „Klasycznie i filmowo” byli klarneciści Roman Widaszek i Agnieszka Natanek, a dyrygował Stefano Teani z Włoch. Późniejsze koncerty online, których było aż kilkanaście, a dwa były nawet transmitowane na żywo, oczywiście cieszyły melomanów, ale to nie było jednak to. Dlatego w czwartkowy wieczór do Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich, pomimo nienajlepszej i śnieżnej pogody, przybyło około 90 osób w różnym wieku, nie kryjących satysfakcji, że będą mogły posłuchać na żywo pięknej muzyki w nienagannym wykonaniu.
W dodatku była to radość podwójna, bowiem raptem trzy dni wcześniej łomżyńscy filharmonicy udostępnili na swej stronie koncert online z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, zarejestrowany z udziałem dyrygenta i aranżera Bohdana Jarmołowicza oraz wokalnego duetu Patrycji i Jacka Kotlarskich – śmiało można więc napisać, że w tym drugim pandemicznym roku święto kobiet miało w Łomży aż dwie, muzyczne odsłony. W zgodnej opinii kilkorga słuchaczy ta druga wypadła zdecydowanie okazalej, bo jednak przeżywania muzyki na żywo nie da się zastąpić nawet najlepszą transmisją czy rejestracją, bo brak w niej emocji, wzruszeń i koncertowego feelingu.
Nic więc dziwnego, że słuchacze zgotowali muzykom gorące powitanie już na wejście, a koncert zakończyły owacje na stojąco oraz bis. Nie uprzedzajmy jednak wypadków, bowiem nim do niego doszło, zabrzmiało aż 15 innych kompozycji, instrumentalnych oraz wokalno-instrumentalnych. Uskrzydlona pozytywnym i niezwykle życzliwym przyjęciem orkiestra z niewysłowioną lekkością zagrała najpierw Odgłosy wiosny op. 410 Johanna Straussa syna, by później sięgnąć jeszcze po  Annen-Polka op.117, a z równie ponadczasowego dorobku jego ojca Johanna Straussa wykonać Frauenherz polka op. 166. Mimo typowo kameralnego składu trudno było nie zachwycić się stylowością interpretacji i pięknymi współbrzmieniami smyczków, drzewa i blachy. Filharmonicy oczarowali też słuchaczy walcem, pochodzącym ze „Suity jazzowej nr 2” Dmitrija Szostakowicza; utworem może nie do końca jazzowym, ale na pewno interesującym, szczególnie w takim wykonaniu. Nic dziwnego, że brawa po tych wykonaniach nie milkły dość długo, chociaż większość słuchaczy przyszła na ten koncert posłuchać wokalnych popisów i klasycznego belcanto.
Soliści śpiewacy sprostali wyzwaniu, zarówno mistrz, jak i jego uczeń. Co prawda trudno mówić w ten sposób o młodym śpiewaku z Ukrainy, bowiem Nazarii Kachala jest już absolwentem Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy i ma za sobą pierwsze role w tamtejszej Opera Nova, w tym Yamadoriego w „Madamie Butterfly“ Pucciniego i Stefana w „Strasznym dworze” Moniuszki, ale dało się zauważyć, że darzy swego profesora ogromnym szacunkiem. – Śpiewać obok profesora jest trochę strasznie, bo zawsze jest się pod kontrolą – mówi  Nazarii Kachala. – Ale z drugiej strony czuję, że on jest obok, że kontroluje sytuację i jestem bardzo szczęśliwy, że mogę z nim zaśpiewać, słuchać jak to robi, zobaczyć, być z nim w duecie, bo to coś niesamowitego i cieszę się bardzo, że miałem taką możliwość i marzę, że może zaśpiewamy kiedyś razem w operze – może jeszcze zdążę.
Nazarii Kachala zanotował więc bardzo udany debiut przed łomżyńską publicznością, ale Adam Zdunikowski, ostatnio goszczący tu w maju 2019 roku podczas koncertu w ramach obchodów 228. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja oraz festiwalu „Wiosna Moniuszkowska”, mógł być  pewny jej sympatii. Każdy z tenorów wykonał solo po pięć arii i pieśni. Z operowej klasyki zabrzmiały tylko: La donna e mobile z opery „Rigoletto” Giuseppe Verdiego oraz Una furtiva lagrima z opery „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego, po czym zrobiło się bardziej rozrywkowo, ale równie pięknie. „Mamma”, „Parla mi d'amore Mariu”, „Mattinata” czy „Torna a Surriento” to przecież ogólnoświatowe evergreeny, rozpoznawane i popularne pod każdą szerokością geograficzną, a nie były to przecież jedyne perełki z Półwyspu Apenińskiego, wykonane tego wieczoru.
Formalnie bisem miał być tytułowy utwór koncertu, „O sole mio”, które na płycie Filharmonii Kameralnej „Trzej tenorzy w nadnarwiańskim grodzie” Adam Zdunikowski śpiewał razem z Jackiem Szymańskim i Leszkiem Świdzińskim, ale to byłoby zbyt proste, zbyt oczywiste.
Dlatego wszyscy zgromadzeni w sali Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich mogli na finał przenieść się z Włoch do jeszcze bardziej gorącego Meksyku, a to za sprawą ponadczasowej „Granady” Agustína Lary. I w żadnym razie nie jest to koniec muzycznych propozycji Filharmonii Kameralnej, bowiem tylko w marcu zagra ona jeszcze dwukrotnie na żywo, z czego koncert z Marcinem Wyrostkiem będzie powtórzony, z racji dużego zainteresowania oraz zaprezentuje jeden koncert online, potwierdzając tym samym status jednej z najpracowitszych orkiestr doby pandemii.

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj