A+ A A-

Karnawał z łomżyńskimi filharmonikami

Mimo iście wiosennej aury właśnie rozpoczął się karnawał. Orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego nie mogła tego nie dostrzec, zapraszając miłośników muzyki na koncert „Rosyjski karnawał”. Dyrygował, znany już łomżyńskim melomanom, rosyjski dyrygent Igor Verbitsky, a zagrał jego rodak, pianista-wirtuoz Alexander Maslov. W programie koncertu nie brakowało utworów kompozytorów z całego świata, ale najbardziej owacyjnie – były dwa bisy – słuchacze przyjęli utwory twórców rosyjskich, zaprezentowane w aranżacjach na jazzowe trio i orkiestrę smyczkową. Jeden z nich, „Krakowiak” Michaiła Glinki, miał w Łomży swą światową, koncertową premierę.

Rok temu łomżyńscy filharmonicy zabrali spragnionych tanecznych rytmów słuchaczy do słonecznej Hiszpanii. Tym razem zaproponowali im zupełnie inny muzyczny kierunek – do pobliskiej Rosji, ale z przystankami w wielu innych krajach świata, od Austrii do Brazylii.
Pierwsza część koncertu była więc bardzo eklektyczna i urozmaicona. Karnawałowy koncert nie mógł nie rozpocząć się od zwiewnego walca, fragmentu Suity na smyczki C-dur Piotra Czajkowskiego; subtelne Scherzo Siergieja Rachmaninowa, pochodzące z Kwartetu smyczkowego nr 1, też oczarowało słuchaczy. Wyprawę do centralnej Europy zasygnalizowały słynne „Opowieści lasku wiedeńskiego” Johanna Straussa syna, walc powszechnie kojarzony z Wiedniem i jedna z muzycznych wizytówek tego miasta. Do roku 1918 poddanym monarchii Austro-Węgierskiej był też węgierski kompozytor Béla Bartók, już od pierwszych lat XX wieku zafascynowany folklorem. Potwierdziły to jego „Tańce transylwańskie”, stworzone co prawda w roku 1931, ale zakorzenione w muzyce ludowej sprzed wielu, wielu lat. Zbliżony stylistycznie, chociaż znacznie abrdziej żywiołowy, był „Taniec słowiański” nr 3 op. 46 Antonína Dvořáka, kolejnego kompozytora nad wyraz ceniącego muzykę ludową w tej najbardziej nieskażonej postaci. Trudno też było sobie wyobrazić taki koncert bez ognistego czy też, dla odmiany refleksyjnego, tanga, stąd obecność w programie „Hop Tango” Salvadora Martíneza i słynnego na cały świat z setek wykonań i opracowań, rozpoznawalnego od pierwszych taktów „Blue Tango” Leroya Andersona.
Południowe rytmy reprezentowało też orkiestrowe opracowanie gitarowego tematu „Choros nr 1” brazylijskiego kompozytora Heitora Villi-Lobosa, ale najbardziej ognistym utworem tej części koncertu okazał się popularny „Czardasz” Vittorio Montiego, prawdziwy popis koncertmistrza Piotra Sawickiego, po którym oklaski nie milkły naprawdę długo. W roli instrumentalisty wykazał się też maestro Igor Verbitsky, poprzednio dyrygujący w Łomży podczas koncertu „Estrada młodych” w roku 2018, który w trakcie muscialowego evergreenu „Smoke Gets In Your Eyes” Jerome'go Kerna zasiadł też za fortepianem, niejako sygnalizując to, co miało nastąpić po przerwie.
Gościnnie występujący w Łomży dyrygenci często powtarzają, że „ta orkiestra może zagrać wszystko” i czwartkowy koncert karnawałowy był kolejnym potwierdzeniem prawdziwości tych słów. Jego drugą część wypełniły wyłącznie utwory komopozytorów rosyjskich, w dodatku tworzących głównie w XIX wieku – tylko jeden z nich, Michaił Glinka, przeżył osiem lat w kolejnym stuleciu. W dodatku okazało się, że będą to wyłącznie kompozycje w jazzowych aranżacjach autorstwa solisty, wszechstronnie wykształconego wirtuoza Alexandra Maslova, od lat z powodzeniem łączącego światy klasycznej oraz jazzowej pianistyki. Co starsi słuchacze mogli więc przypomnieć sobie dawne czasy, kiedy to koncerty z cyklu „Jazz w Filharmonii” były  w naszym kraju na porządku dziennym, a zwrot muzcznej akcji na scenie zasygnalizowało dzieło naprawdę dużego kalibru, suita z baletu „Dziadek do orzechów” Piotra Czajkowskiego, w aranżacji na jazzowe trio w składzie: fortepian, kontrabas, perkusja oraz orkiestrę smyczkową. Te dwa muzyczne byty współistniały ze sobą znakomicie dzięki osobie solisty, który okazał się nie tylko błyskotliwym solistą-improwizatorem, ale też był równie efektywny w grze czysto rytmicznej.
W trwającej blisko 33 minuty jazzzowej suicie perfekcyjnie wspierali go kontrabasista Bogdan Szczepański oraz perkusista Łukasz Zamaryka – nie brakowało momentów, kiedy owo trio z powodzeniem grało samo, ale smyczkowy akompaniament, w tym drugiego kontrabasu, obsługiwanego przez Mateusza Bakuna, też był mistrzowski, co słuchacze docenili długą owacją.
„Lot trzmiela” Mikołaja Rimskiego-Korsakowa okazał się efektownym, wirtuozowskim drobiazgiem, zaś mający swą koncertową premierę w tym opracowaniu „Krakowiak” Michaiła Glinki trwał nieco dłużej, łącząc efektowną orkiestrację w duchu amerykańskich orkiestr z lat 30. z ludowym rytmem i świetnymi partiami fortepianu. I pomyśleć, że w czasach ZSRR jazz był w tym kraju muzyką zakazaną. Nawet gdy w latach 70. stał się już tolerowany, to tylko w tej tradycyjnej czy najbardziej tanecznej postaci – miłośnicy jazzowej awangardy wciąż byli wrogami ludu i ustroju, mogli więc odetchnąć dopiero po rozpoczęciu tzw. pieriestrojki.
Alexander Maslov jest już przedstawicielem pokolenia, dla którego jazz jest czymś jak najbardziej naturalnym, mógł studiować nie tylko w Rosji, ale też w Niemczech, a to co osiągnął zachwyciło łomżyńskich słuchaczy – musiał bisować dwukrotnie, z czego pierwszy raz z pełnym składem, drugi już solo, dzięki czemu muzycy orkiestry też mogli na spokojnie posłuchać jak pięknie gra.

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj