Koncerty kolęd czy noworoczne nie są w Łomży niczym nowym. Również łomżyńscy filharmonicy rokrocznie wykonują kolędy, pastorałki i pieśni bożonarodzeniowe podczas swych regularnych, bądź specjalnych występów, ale takiego koncertu jak „Łomżyńskie Betlejem” jeszcze w historii miasta nie było. Dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Kameralnej Jan Miłosz Zarzycki zaplanował bowiem na jubileuszowy rok wydarzenie wyjątkowe, z udziałem licznych nader wykonawców z różnych muzycznych światów. Dlatego w niedzielne popołudnie u stóp ołtarza XVI-wiecznej katedry spotkali się artyści śpiewający na co dzień klasykę, jazz, rocka, pop, reggae i muzykę ludową, zjednoczeni swym łomżyńskim pochodzeniem i wymową przedsięwzięcia.
– To dla nas wielkie przeżycie, że mogliśmy uczestniczyć w tak wielkim, jubileuszowym koncercie, do tego z takimi artystami! – mówi Janina Nasiadko, wokalistka Kapeli Kurpiowskiej Gminy Łomża. – Mogliśmy wspólnie kolędować i radować się w tym dniu, poznać też inne wykonania różnych kolęd, śpiewanych przez dzieci, młodzież i dojrzałych już artystów, a publiczność śpiewała razem z nami.
– Jak tu nie śpiewać z artystami, kiedy jest taka atmosfera, kiedy serce tak się raduje? – pyta retorycznie jedna ze słuchaczek, dodając, że koncert był tak wspaniały, że kilkakrotnie aż musiała ocierać ze wzruszenia łzy – szczególnie, kiedy śpiewały najmłodsze dzieci.
Występów utalentowanych młodych wokalistów rzeczywiście było sporo. Z Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych wystąpiły dwa zespoły: śpiewające „Pierwszą gwiazdę” Studio Wokalne eMDeK pod kierunkiem i z udziałem Magdy Sinoff oraz Studio Piosenki PopArt prowadzone przez Bernarda Karwowskiego, z pierwszoplanową rolą Urszuli Sulkowskiej w „Będzie kolęda”. Również Regionalny Ośrodek Kultury miał nader liczną reprezentację, bowiem
Studio Wokalne p/d Agnieszki Żemek-Pawczyńskiej zaśpiewało „Lulajże Jezuniu”, a przygotowany przez Justynę Wawrzyniak Zespół Pieśni i Tańca „Łomża” wykonał „Dnia jednego o północy”.
– Kolędy możemy śpiewać aż do 2. lutego, do Matki Bożej Gromnicznej – zauważa Jacek Szymański. – Teraz jest więc najlepszy czas na kolędę, możemy śpiewać kolędy i pastorałki, a przypomnę, że słowo kolęda jest przyporządkowane tylko Polsce. Pochodzi z języka łacińskiego i oznacza pierwszy dzień miesiąca albo pierwszy dzień nowego roku, a do tego odwiedzanie się w tym szczególnym czasie i składanie sobie życzeń – w naszym przypadku jest to kolęda łomżyńska!
Najliczniejszy był jednak Chór Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Łomży, prowadzony przez Piotra Dąbrowskiego. Jego podopieczni wykonali „Hej, w dzień narodzenia”, a w podwójnej roli solistki – wokalistki i skrzypaczki – wystąpiła Inga Wawrzynkowska. Z równie dobrej strony zaprezentowały się również połączone siły Grupy Teatralnej „Gesty” WTZ „Bona” p/k Anny Starachowskiej i wokaliści Korzennego Kolektywu, uczniowie Anny Kaptór w „Gore gwiazda Jezusowi”, przypominając dawny zwyczaj kolędowania z gwiazdą.
Podczas takiego koncertu nie mogło też zabraknąć łomżyńskich chórów, reprezentowanych przez
połączone składy Spes Unica z parafii Krzyża Świętego, prowadzonego od lat przez Katarzynę Szmitko oraz Amici Anny Kurowskiej z MDK-DŚT, śpiewających a capella „Szczęśliwa kolebko”.
Kapela Kurpiowska Gminy Łomża też sięgnęła po klasyczną kolędę „A wczora z wieczora”.
Równie stylowy, choć pochodzący z różnych epok, repertuar zaprezentowały rodzinne zespoły: Paweł, Marek i Łukasz Lipscy z rodzicami Katarzyną i Krzysztofem wykonali „Mario, czy już wiesz” Trzeciej Godziny Dnia, zaś Żaklina Olchowik i Dariusz Boguski „Mizerna cicha”.
– Bardzo zachwyciło mnie wykonanie kolędy „Mizerna cicha” przez Żaklinę, podobało mi się, że była w tym duchowość i modlitwa, co bardzo cenię – mówi Marika, która nie kryła też zachwytu nad umiejętnościami Lidii Czajkowskiej, uczennicy PSM I stopnia w Zambrowie, z którą zaśpiewała w finale „Cichą noc”. Nie był to debiut utalentowanej podopiecznej Piotra Dąbrowskiego z łomżyńską orkiestrą i w tym miejscu, gdyż w roku ubiegłym śpiewała w katedrze „Panis Angelicus” Francka podczas koncertu „Cantate Deo”, upamiętniającego 26. rocznicę pobytu papieża Jana Pawła II w Łomży. Równie pewnie zaśpiewała inna wychowanka pana Piotra, Kinga Loba, w „Dzisiaj w Betlejem”, efektownie zabrzmiały, też wykonane przez wszystkich uczestników koncertu, „Bóg się rodzi”, „Pójdźmy wszyscy do stajenki” i „Przybieżeli do Betlejem”.
Nie mogło też obyć się bez swoistej uwertury, „For Unto Us A Child Is Born” ze słynnego „Mesjasza” Georga Friedricha Händla w wykonaniu samej orkiestry pod batutą maestro Zarzyckiego, były też występy solistów. Jako pierwszy zaśpiewał tenor Jacek Szymański.
– Poprosiłem, żeby został znaleziony, albo stworzony aranż do tej kolędy, bo „Witaj gwiazdko złota” Zygmunta Noskowskiego to stara i bardzo polska kolęda, w rytmach kujawiaka czy chodzonego – mówi Jacek Szymański. – Często zresztą jest tak, że nasze kolędy są to polskie tańce narodowe, tak jak polonez w „Bóg się rodzi”, kujawiak/chodzony w „Jezus malusieńki” czy „Dzisiaj w Betlejem” czy chociażby mazurek „Hej, w dzień narodzenia”. Są też krakowiaki, oberki, całe bogactwo naszej muzyki i to wszystko zostało zawarte w programie naszego koncertu.
Znalazło to również odbicie w wykonaniach „W żłobie leży” przez Joannę Zawłocką, „Do szopy hej pasterze” Tadeusza Walewacza, „Jest taki dzień” Czerwonych Gitar w interpretacji Adama Kalinowskiego, skomponowaną przez Tadeusza Trojanowskiego „Luli, luli” w interpretacji Mariki i „Gdy śliczna Panna” w wykonaniu Juli.
– Nigdy nie grałem z orkiestrą z takim nagłośnieniem, ale jeśli chodzi o śpiewanie to nie ma problemu, głos jest jak dzwon – mówi Tadeusz Walewacz. – Jest to spełnienie mojego marzenia, tym bardziej, że jest to wielki koncert w ramach obchodów 600-lecia Łomży!
– To świetne połączenie różnych wykonawców tak szczególnym dniu i myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie – dodaje Jula. – Cieszę się, że przy okazji wspólnego śpiewania mogłam spotkać kolegów i koleżanki z branży, czy też ludzi, których dawno nie widziałam, tak więc pod tym względem jest to dla mnie również fajny czas, w tym szybko pędzącym dla mnie świecie.
– To wspaniałe uczucie wrócić do swego rodzinnego miasta – nie kryje Marika. – Zawsze tu na mnie czekają wspaniałe, gorące serca i oczy, w które uwielbiam spoglądać. Miło mi jest, bo odwiedzam rodzinny matecznik, miejsce w którym stawiałam pierwsze kroki, uczyłam się mówić i śpiewać.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski