W ostatnich latach muzycy z Włoch, by wymienić choćby Kwartet Art-Kalispera, skrzypka Davide Alogna, saksofonistkę Valentinę Renesto, dyrygentów Manfredo di Crescenzo, Alessandro Calcagnile, Gabriele Pezone – również organistę czy dyrygenta i pianistę Giuseppe Bruno, często goszczą w Łomży. Niektórzy współpracują z Filharmonią Kameralną regularnie i do takich artystów należy też ceniony, koncertujący na całym świecie pianista Antonio di Cristofano.
W czerwcu ubiegłego roku gościł w grodzie nad Narwią ze swym rodakiem Alessandro Calcagnile i porywająco zagrał Koncert fortepianowy D-dur Hob. XVIII:11 najstarszego z trzech klasyków wiedeńskich, Józefa Haydna.
– Jestem tu już po raz drugi, nawet znowu z włoskim dyrygentem – zauważa Antonio di Cristofano. – Wydaje mi się, że orkiestra poczyniła od mojej ostatniej bytności tutaj znaczne postępy. Nie pamiętam wszystkich muzyków, ale część z nich na pewno grała już w ubiegłym roku i jestem pewien, że poziom orkiestry jest znacznie wyższy i znowu grało mi się z nią bardzo dobrze.
Potwierdziło to wspólne wykonanie Koncertu fortepianowego nr 14 Es-dur KV 449 Wolfganga Amadeusza Mozarta, chociaż solista podkreśla, że ma też w repertuarze znacznie bardziej złożone utwory Strawińskiego czy Rachmaninowa. Również na finał zabrzmiał utwór austriackiego geniusza, skomponowana przez liczącego zaledwie osiem lat Mozarta Symfonia nr 1 Es-dur KV 16 – pierwsza z jego, tak do dziś popularnych, symfonii.
Pierwszą część koncertu wypełniły dzieła kompozytorów włoskich, bowiem artyści z tego kraju są gorącymi zwolennikami promowania rodzimej twórczości poza granicami swej ojczyzny.
Dzięki temu łomżyńska publiczność mogła posłuchać najpierw Concertino nr 1 G-dur Giovanniego Battisty Pergolesiego oraz Koncertu A-dur RV 158 Antonio Vivaldiego na orkiestrę smyczkową, podziwiając nie tylko grę orkiestry i kunszt dyrygenta, ale też wyjątkowe opanowanie artystów, zdających się nie dostrzegać co rusz gasnącego i zapalającego się ponownie światła.
– W Łomży jestem po raz pierwszy, ale w Polsce występowałem już wcześniej wiele razy – mówi Giancarlo de Lorenzo, dyrektor artystyczny Orchestra Sinfonica of Sanremo. – Za to pierwszy raz zdarzyło mi się koncertować przy gasnącym i zapalającym się świetle, ale to było coś fantastycznego, bo pomimo tych problemów orkiestra ani na moment nie straciła tempa, nikt się nie pomylił. Miałem tylko obawy co do pianisty, bo przecież jego instrument nie miał oświetlenia, ale na szczęście w drugiej części koncertu nie było już problemów, dość szybko udało się opanować tę awarię. Takie rzeczy się zdarzają, ale to i tak był cudowny koncert!
Kolejnym dowodem potwierdzającym prawdziwość tych słów był, wieńczący pierwszą część koncertu, Koncert g-moll na dwoje skrzypiec, wiolonczelę i orkiestrę smyczkową RV 578 Antonio Vivaldiego, gdzie jako soliści zabłyśli: koncertmistrz Cezary Gójski, skrzypek Piotr Sawicki i wiolonczelistka Edyta Moskwa.
– Bardzo polubiłem tę orkiestrę, jest cudowna! – podkreśla maestro de Lorenzo. – Był to bardzo zróżnicowany, trudny program, w sensie elegancji stylu bardzo włoski. Tymczasem orkiestra chwytała te wszystkie niuanse w lot, podążała za mną i po kilku dniach prób udało nam się dopracować ten program bardzo dobrze.
Goście z Włoch zauważają też i doceniają znaczenie festiwalu Sacrum et Musica dla lokalnej społeczności, podkreślając, jak ważne jest propagowanie wartościowej muzyki w takiej właśnie formie, jak inicjatywa łomżyńskiej orkiestry.
– Widziałem ogromny, festiwalowy plakat – mówi Antonio di Cristofano. – Był po polsku, ale z tego co zrozumiałem widzę, że festiwal obejmuje wiele koncertów w różnych miejscach. Myślę, że to bardzo pożyteczna inicjatywa, bo przecież w mniejszych miejscowościach ludzie też są spragnieni dobrej muzyki i trzeba do nich docierać. Dobrze też, że poza muzyką religijną w kościołach czy katedrze grana jest też muzyka świecka – we Włoszech tak nie jest: dobrze, jeśli w sezonie zdarzy się jeden koncert w kościele, bo jednak nasze duchowieństwo uważa, że np. granie Mozarta w kościele to coś niestosownego, należy wykonywać tylko „Stabat Mater” czy „Requiem”, ale innych jego dzieł już nie. Dlatego świetnie, że w czasie tego festiwalu macie taką możliwość.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski
Wsparcie ze środków |