A+ A A-

Oblicza miłości

Pochodzący z Łomży tenor Jacek Szymański i dyrygent z Białorusi Władimir Bormotow wystąpili ponownie z Filharmonią Kameralną im. Witolda Lutosławskiego. Kolejną okazją do współpracy okazał się koncert „Oblicza miłości” z szeroko rozumianymi utworami o tematyce miłosnej, w tym niemal zapomnianym „Pariendo non gravaris” Stanisława Sylwestra Szarzyńskiego oraz innymi barokowymi arcydziełami, wykonanymi po raz pierwszy w Łomży.
– Chodziło nam o to, żeby ten koncert i jego tematyka repertuarowa wpisała się w okres Wielkiego Postu, tym bardziej, że za chwilę będzie przecież Niedziela Palmowa i Wielki Tydzień – mówi Jacek Szymański, dodając, że miłość można rozpatrywać w rozmaitych aspektach.

Kolejny koncert sezonu 2016/2017 okazał się sporą niespodzianką dla łomżyńskich i przyjezdnych melomanów. Na jego program złożyły się, poza nielicznymi wyjątkami, kompozycje z epoki baroku, powiązane z tytułem koncertu. Instrumentalna Sinfonia i aria „But Thou Didst Not Leave” z oratorium „Mesjasz” Georga Friedricha Händla okazały się idealnym wprowadzeniem do głównego punktu programu, właściwie zapomnianego „Pariendo non gravaris” Szarzyńskiego, tworzącego na przełomie XVII i XVIII wieku.
– Niewiele wiadomo o tym kompozytorze – mówi Jacek Szymański. – Do naszych czasów zachowało się tylko 10 utworów jego autorstwa, w tym ten poruszający, pełen wiary koncert na tenor solo z łacińskim tekstem. Bardzo dawno go nie śpiewałem, ostatnio w kościele Mariackim w Gdańsku z 15 lat temu, więc po latach do niego wróciłem. Aria z „Mesjasza”  Georga Friedricha Händla też jest oparta tekstowo na Starym Testamencie, na jego hymnach, dopełnia więc „Pariendo non gravaris”, podobnie jak Józef Haydn i „Vidit suum” z oratorium „Stabat Mater”.
Jacek Szymański jest jednym z nielicznych śpiewaków wykonujących koncert Szarzyńskiego,
a kolejną ku temu okazję zyskał dzięki Filharmonii Kameralnej, zachwycając słuchaczy,
w zdecydowanej większości nie znających wcześniej ani postaci kompozytora, ani jego dokonań.
W drugiej części koncertu też przeważały, z wyjątkami, barokowe arie i motety, jednak traktujące już o miłości nieco bardziej przyziemnej, nie tak wzniosłej, o czysto ludzkim wymiarze: „Amarilli, mia bella” Giuglio Cacciniego, „O cessate di piagarmi” i „Già il sole dal Gange” Alessandro Scarlattiego, „Quella fiamma che m'accende” Benedetto Marcello oraz „O del mio dolce ardor”, dla odmiany niemieckiego i XVIII wiecznego twórcy, Christopha Willibalda Glucka.
– Nasi łomżyńscy melomani mieli okazję wysłuchać pieśni miłosnych tych dawnych, włoskich mistrzów – zauważa Jacek Szymański. – Mieli oni doskonałe wykształcenie muzyczne, zarówno co do instrumentów, jak i pod względem wokalnym. Tym bardziej cieszy mnie to, że te utwory nie były dotąd w Łomży wykonywane, a jak zawsze podkreślam: przy każdej okazji mojego koncertowania wśród tych wielkich kompozytorów musi się znaleźć utwór polskiego twórcy, tak jak dzisiaj Stanisława Sylwestra Szarzyńskiego.
– Jeśli coś mi się nie podoba, to tego nie dyryguję – dodaje Władimir Bormotow, dyrygent znany łomżyńskim melomanom choćby z koncertu z japońskim pianistą Kotaro Nagano, występu przezeń prowadzonej Grodzieńskiej Capelli czy ubiegłorocznej Estrady młodych, nie dyrygujący wcześniej utworem Szarzyńskiego. – Program koncertu był bardzo interesujący, wnioskuję z reakcji słuchaczy, że dla nich również. Dlatego zresztą tak bardzo angażuję się w to co gramy, żeby odbiór tej muzyki był żywy: zarówno dla artystów, jak i dla publiczności.
Potwierdziło to wykonanie filmowego tematu zaproponowanego przez dyrygenta, „Melodii” słynnego ukraińskiego kompozytora Myrosława Skoryka oraz trzech dzieł Antonio Vivaldiego: Koncertu  g-moll  na smyczki RV 157,  Concerto grosso d-moll op.3 nr 11 RV 565 oraz
Koncertu  G-dur  na smyczki „Alla Rustica” RV 151. W drugim z nich partie solowe zagrali skrzypkowie, koncertmistrz Cezary Gójski i Piotr Sawicki oraz wiolonczelistka Edyta Moskwa, aw wieńczącym pierwszą część koncertu Adagio z „Oratorium wielkanocnego” Jana Sebastiana Bacha wiodąca rola przypadła w udziale oboistce Magdalenie Goc.
Główną gwiazdą koncertu był jednak Jacek Szymański, dlatego na bis zabrzmiała kolejna, miłosna pieśń „Plein D'amour”. Czwartkowy koncert był też swego rodzaju kolejnym jubileuszem dla uwielbianego przez łomżyńską publiczność tenora, gdyż w roku ubiegłym świętował z Filharmonią Kameralną i jej dyrektorem naczelnym i artystycznym, Janem Miłoszem Zarzyckim, 50 urodziny i 30-lecie pracy twórczej, a na obecnym taki nieoficjalny, ale też znaczący: 30 lat od ukończenia  łomżyńskiej Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w klasie śpiewu solowego.
– Jestem z Jacka ogromnie dumna i cieszę się bardzo, że wykonuje w Łomży tak rzadko słyszane na scenie utwory! – mówi Elżbieta Leszczyńska, ówczesna dyrektor PSM.  – Już będąc uczniem miał do tego inklinacje, trochę też patrzyło się na niego inaczej, bo był jedynym wokalistą pośród instrumentalistów w szkole. Współpracowaliśmy z panią Zofią Hamerlak: jeździł do niej na lekcje, a tutaj przyjeżdżała tylko na egzamin, bo klasy wokalnej właściwie nie mieliśmy. I tak potoczyła się jego kariera, że teraz tylko czasem przyjeżdża do Łomży, ale dzięki takim koncertom jak dzisiejszy mam wrażenie, że ta wyższa kultura muzyczna ma się coraz lepiej!
– Bardzo mnie cieszy, że naszej orkiestrze tak dobrze się wiedzie, nagrywa tak ciekawe i doceniane w muzycznym świecie płyty – dodaje Jacek Szymański. – Jestem zaszczycony, że mogłem kolejny raz wystąpić z filharmonikami łomżyńskimi i dziękuję dyrektorowi Zarzyckiemu za zaufanie i zaproszenie. Ta orkiestra absolutnie predestynuje do wykonywania tego typu muzyki, gra coraz lepiej – kiedy pojawił się tu dyrektor Zarzycki, to pod względem poziomu o wiele pięter poszło to do góry, a będzie pewnie jeszcze lepiej!

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj