A+ A A-

Uroczysty koncert muzyki polskiej

Prawykonaniem Suity na orkiestrę smyczkową Stanisława Moryty Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego p/d Jana Miłosza Zarzyckiego rozpoczęła łomżyńskie obchody Narodowego Święta Niepodległości. Wykonanie napisanej na zamówienie łomżyńskiej orkiestry i czerpiącej z kurpiowskiego folkloru kompozycji nie było jedyną atrakcją czwartkowego koncertu, bowiem w roli solisty wystąpił wybitny skrzypek Jakub Jakowicz. Przed koncertem odbyło się też spotkanie z kompozytorem, dla którego była to pierwsza i od razu niezwykle udana wizyta w Łomży.

– Świętowanie 98 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości po I wojnie światowej byłoby jakieś niepełne bez koncertu polskiej muzyki – podkreślali w czwartkowy wieczór melomani, którzy nader licznie przybyli do sali widowiskowej Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich.
Muzyczne atrakcje rozpoczęły się jednak na dobrą sprawę już kilka godzin wcześniej, kiedy to łomżyńscy filharmonicy wraz z Jakubem Jakowiczem zagrali koncert szkolny, wykonując kilka wybranych z wieczornego programu utworów, m. in. Polonaise brillante A-dur op. 21  Henryka Wieniawskiego, Mazurka Mazurka G-dur op. 15 Aleksandra Zarzyckiego oraz Tańce góralskie Stanisława Moniuszki. Rzadko zdarza się, by solista tej miary brał udział w koncertach szkolnych, jednak w Łomży takie sytuacje nie należą do rzadkości, dzięki czemu dzieci i młodzież od najmłodszych lat mogą słuchać arcydzieł muzyki klasycznej w najlepszych wykonaniach.
– Na szczęście zdarza mi się dość często brać udział w takich koncertach i dobrze, że są orkiestry prowadzące takie cykle dla młodych słuchaczy – mówi Jakub Jakowicz. – Grywam też w serii koncertów „Smykofonia” w Warszawie i na Mazowszu i bardzo chętnie biorę w tym udział, mimo tego, że nie ukrywam, iż jest to bardzo trudne zadanie, trochę trudniejsze niż granie dla starszej, wyrobionej publiczności.
Wśród publiczności były też osoby dorosłe, np. osadzeni z zakładu karnego w Czerwonym Borze, co wywołało u solisty wspomnienia innego podobnego, wyjątkowego dla niego koncertu.
– Biorę udział w międzynarodowym festiwalu, którego koncerty odbywają się miejscach publicznych, jak szpitale, przedszkola, czy miejsca zupełnie niekojarzące się z muzyką, np. fabryka – mówi Jakub Jakowicz. – Graliśmy też koncerty w więzieniach i są one dla mnie najbardziej emocjonujące, bo odbiór tego co gramy jest bardzo prawdziwy, ci ludzie bardzo to doceniają. I w Saragossie wystąpiliśmy w więzieniu, gdzie zagraliśmy Oktet Mendelssohna, który jest energicznym, bardzo wdzięcznym utworem. I po chwili ci osadzeni tam chłopcy – młodzi mężczyźni, którzy byli pewnie w wieku kompozytora gdy pisał ten utwór, zaczęli dla nas śpiewać, tak jakby w odpowiedzi na to co zagraliśmy, piosenkę z tekstem, który najprawdopodobniej powstał tam u nich, jakiś swój hymn – było to jedno z moich największych, muzycznych przeżyć!
Podczas wieczornego koncertu publiczność również dopisała, nie zabrakło też chętnych by spotkać się ze Stanisławem Morytą i posłuchać jego opowieści albo zadać wybitnemu kompozytorowi pytanie, w czym celowali uczniowie szkoły muzycznej.
Na program tego okolicznościowego koncertu złożyły się wyłącznie polskie narodowe tańce i muzyka o ludowym rodowodzie. W pierwszej części najpierw zabrzmiała Uwertura do opery „Krakowiacy i górale” Jana Stefaniego, orkiestra wykonała też Tańce góralskie z opery „Halka” Stanisława Moniuszki. Z kolei Jakub Jakowicz, uczeń swego wybitnego ojca Krzysztofa i jego nauczyciela, Tadeusza Wrońskiego, koncertujący od 11 roku życia, mający za sobą już w wieku 20 lat debiut z monachijskimi filharmonikami, porywająco zagrał Polonaise brillante A-dur op. 21  Henryka Wieniawskiego i Mazurka G-dur op. 15 Aleksandra Zarzyckiego, wywołując długotrwałe owacje. Jeszcze cieplej publiczność przyjęła pierwsze publiczne wykonanie kurpiowskiej Suity na orkiestrę smyczkową Stanisława Moryty, w której łomżyńskim filharmonikom towarzyszył  Chór Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Łomży p/d Piotra Dąbrowskiego, wzmocniony dodatkowo kilkorgiem chórzystów z zambrowskiej szkoły muzycznej. Utwór był rejestrowany na potrzeby Instytutu Muzyki i Tańca, bowiem powstał w ramach realizowanego przez tę instytucję programu „Kolekcje” - priorytet „Zamówienia kompozytorskie” i dofinansowanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nagrana we wrześniu przez łomżyńską orkiestrę płyta z tą kurpiowską suitą oraz innymi utworami Stanisława Moryty ukaże się już za miesiąc.
– Bakcylem muzyki ludowej zaraził mnie profesor Zima, który przygotowywał kiedyś płytę z pieśniami kurpiowskimi różnych kompozytorów – mówi Stanisław Moryto. – Był tam oczywiście Szymanowski, Sikorski, Twardowski, Maciejewski i poprosił mnie, żebym też napisał dwie pieśni. Potem trzy dalsze na chór żeński i tak powstał ten cykl. Kolejne były Siedem pieśni na głos żeński i fortepian, później Pięć pieśni na chór mieszany a cappella, a teraz ta suita. Czasami trudniej jest napisać utwór na instrument solowy, niż na dużą orkiestrę symfoniczną, ale pracowałem nad tą kompozycją z przyjemnością, a to jest chyba najważniejsze!
Artystycznych doznań najwyższej próby nie brakowało też po przerwie. Filharmonicy zaczęli drugą część koncertu  słynnym już Polonezem Wojciecha Kilara z filmu „Pan Tadeusz”, wykonali też Oberka Grażyny Bacewicz. Jakub Jakowicz ponownie potwierdził zaś, że nie bez powodu cieszy się opinią jednego z najwybitniejszych skrzypków młodego pokolenia, olśniewająco interpretując dwa utwory Henryka Wieniawskiego: Wariacje na temat własny op. 15 oraz  Scherzo-Tarantelle op. 16 – co prawda taniec na wskroś włoski, ale z wplecionymi ludowymi motywami z opery „Halka”.
Nic dziwnego, że solista musiał od razu zagrać bis, którym okazał się Dudziarz Wieniawskiego, a koncert zakończył Mazur z opery „Halka” Stanisława Moniuszki.
– Uwielbiam jeździć po Polsce z koncertami, lubię też zwiedzać, lubię przyrodę – mówi Jakub Jakowicz. – Dlatego z przyjemnością wróciłem do Łomży, bo jest tutaj co podziwiać. Wczoraj akurat padał deszcz i nie mogłem pójść na spacer, więc wybrałem się samochodem, by rozejrzeć się po okolicy. I kiedy od strony Piątnicy podjeżdżałem do hotelu „Gromada” było już ciemno i zaczęły wracać wspomnienia, kiedy byłem tu pierwszy raz wiele lat temu na takim rodzinnym koncercie.
Graliśmy wtedy z moimi rodzicami i ich studentem Krzysiem Kuźnikiem, który jest teraz członkiem Filharmonii Nowojorskiej. To niesamowite jak działa nasza pamięć, bo nie widziałem go ze 20 lat i w ogóle o tym nie pamiętałem, a ten jeden moment sprawił, że tutaj te wspomnienia wróciły na widok tego hotelu! Z przyjemnością zagrałem też ponownie z łomżyńską orkiestrą – tym większą, że gra w niej wielu moich kolegów, z którymi znam się ze szkoły, jeszcze podstawowej. Kiedyś jak grałem z orkiestrami to wszyscy muzycy byli ode mnie dużo starsi. Ale stopniowo zaczęli pojawiać się młodsi, jeden kolega, drugi, a od kilku lat moje pokolenie weszło już do składów orkiestr w całym kraju.

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj