Bywalcy koncertów łomżyńskiej orkiestry są już przyzwyczajeni do jej wysokiego poziomu i ogromnej łatwości, z jaką muzycy potrafią płynnie przejść od utworu do utworu, mimo tego, że pochodzą one z diametralnie odmiennych epok, a nierzadko dzielą je setki lat. Podobnie było w czwartkowy wieczór w auli Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia, po raz kolejny – i zapewne nie ostatni – goszczącej Filharmonię Kameralną podczas trwającego remontu jej siedziby.
Jako uwertura zabrzmiała, znana już z wcześniejszych koncertów łomżyńskiej orkiestry, subtelna Tamburetta Adama Jarzębskiego, wybitnego twórcy muzyki kameralnej polskiego baroku i twórcy o iście renesansowych zainteresowaniach, oprócz muzyki obejmującej też poezję i architekturę.
Pierwszym utworem z udziałem solisty była trzyczęściowa Sonata (Koncert) Georga Philippa Telemanna, utwór również barokowy, lecz już znacznie bardziej rozbudowany, z licznymi partiami solowymi i kunsztownym akompaniamentem. Swoistym przerywnikiem pomiędzy utworami na trąbkę i orkiestrę smyczkową okazało się Andante festivo Jeana Sibeliusa – krótsza, melancholijna, momentami wręcz mroczna kompozycja, po czym na scenie ponownie pojawił się Igor Cecocho i zabrzmiał Koncert polski Mirosława Gąsieńca,który był nie tylko porywającą interpretacją Dumki czy Mazura, ale też przeglądem instrumentów jakich używa trębacz.
– Takie było ustalenie z dyrektorem Zarzyckim i postanowiliśmy pokazać całe spektrum mojego instrumentarium – wyjaśnia Igor Cecocho, absolwent Białoruskiej Akademii Muzycznej w Mińsku, od ponad 25 lat pracujący w Akademii Muzycznej we Wrocławiu i wieloletni silosta tamtejszej filharmonii. – Dlatego była trąbka w stroju B, tzw. zwykła, trąbka piccolo i flugelhorn, instrument o niskim, przypominającym trochę waltornię, brzmieniu. A sam koncert to muzyka bardzo przystępna, chociaż współczesna, bardzo przyjemna dla słuchaczy: laików i melomanów. Czasami jest możliwość wyboru utworów, a ponieważ mam w repertuarze sporo różnych kompozycji, tak zestawiliśmy dzisiejszy program i uważam, że się spodobało!
– Spotkaliśmy się w Łomży pierwszy raz – mówi o współpracy z Igorem Cecocho Przemysław Neumann. – Takie jest właściwie życie dyrygenta, że co jakiś czas mają miejsce takie debiuty, a nowych solistów spotyka się na swojej drodze właściwie co rusz. Są to jednak kolejne wyzwania i tylko się z nich cieszyć – dzięki nim ma się do zdobycia kolejne szczyty i bardzo się cieszę, że tych szczytów jeszcze przede mną na horyzoncie trochę się szykuje!
– Zawsze można zagrać jeszcze lepiej, ale generalnie zrobiliśmy wszystko co należy i wypełniliśmy założenia! – dodaje Igor Cecocho. – Świetnie mi się tu grało, bo to bardzo dobra orkiestra. Bardzo sprawna, podatna na zmiany tempa, zmiany nastroju – to dla muzyka jest bardzo ważne.
Wdrugiej części koncertu orkiestra wykonała tylko jeden, za to wielki utwór, Symfonię nr 28 C-dur KV 200 Wolfganga Amadeusza Mozarta, napisaną przez niego gdy liczył zaledwie 17 lat.
Łomżyńscy filharmonicy w ostatnich dwóch tygodniach stali się prawdziwymi ekspertami i popularyzatorami twórczości tego genialnego kompozytora, wykonując podczas XII Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica Symfonię nr 29 A-dur KV 201 oraz na jego zakończenie monumentalne Requiem d-moll KV 626.
– Dobry kontakt z orkiestrą to dla mnie jedna z ważniejszych rzeczy – mówi Przemysław Neumann. – A jeśli orkiestrze dobrze się pracuje i te fluidy dobrze pomiędzy nami przepływają, to efekt zły być nie może. Dlatego jestem bardzo zadowolony, że mogłem po raz pierwszy przyjechać do Łomży – wydaje się, że tylko czekać, aż remont i przebudowa Filharmonii się zakończy i ta orkiestra będzie mogła grać w godnych siebie warunkach – w lepszej sali, w lepszej akustyce!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Wiesław Wiśniewski