A+ A A-

Z muzycznymi życzeniami dla pań

Jak co roku Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego przygotowała na Międzynarodowy Dzień Kobiet wyjątkowy koncert. Orkiestra pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego towarzyszyła lubianym w Łomży solistom: skrzypkowi wirtuozowi Arturowi Banaszkiewiczowi i tenorowi Robertowi Cieśli, a efektownie wykonane tego wieczoru utwory z pogranicza klasyki i muzyki rozrywkowej zostały niezwykle entuzjastycznie przyjęte przez nadkomplet publiczności.
– Zaproszenie do Łomży zawsze przyjmujemy z dużą radością – podkreśla Artur Banaszkiewicz. – Dzisiejszy koncert był tym bardziej wyjątkowy, że związany z Dniem Kobiet!

Okolicznościowe koncerty łomżyńskiej Filharmonii cieszą się niebywałym powodzeniem, jednak zainteresowanie słuchaczy programem „Z życzeniami dla pań” przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów i bilety rozeszły się błyskawicznie. Dla spóźnialskich pozostały już tylko wejściówki czy wypatrywanie miejsca nie zajętego przez kogoś, kto nie mógł dotrzeć na koncert mimo wykupienia biletu. Było to jednak niczym w porównaniu z duchową ucztą zapewnioną przez artystów i szczególną atmosferą tego czwartkowego wieczoru. Zanim jednak o godz. 18.30 w sali koncertowej pojawili się melomani w różnym wieku, w południe odbył się w niej koncert szkolny, podczas którego zabrzmiała skrócona wersja koncertowego programu. Nastoletni słuchacze przyjęli orkiestrę i solistów tak żywiołowo, że momentami można było odnieść wrażenie, że to nie koncert w filharmonii, ale jakiejś rockowej czy popowej gwiazdy uwielbianej przez młodzież.
– Jestem bardzo zaskoczony tym żywiołowym przyjęciem, bo to była przecież młodzież, a nie była to muzyka adresowana tylko i wyłącznie do młodego odbiorcy – nie kryje Artur Banaszkiewicz. – Wiadomo, że młodzież ma swoją kulturę, swoje zainteresowania i tym bardziej nawet nas trochę pozytywnie zaskoczyła, że tak gorąco i entuzjastycznie przyjmowała nasz południowy koncert.
– Wydaje mi się, że takie koncerty to jest bardzo cenna inicjatywa, bo bez kontaktu w młodym wieku z muzyką poważną czy nawet z pogranicza, musicalową plus operetkową, nie da się go do niej przekonać – potwierdza Robert Cieśla. – To świetny pomysł – ostatnio byłem w Krakowie na sztuce „Romeo i Julia” prezentowaną i skróconą tak, żeby młodzież mogła ją zrozumieć i wytrzymać.
– Jest taki stereotyp, że młodzież nie jest w stanie zrozumieć muzyki poważnej – dodaje Artur Banaszkiewicz. – Miesiąc temu byłem na „Traviacie” w Warszawie, w Teatrze Wielkim i chyba 80 % widowni na tym czwartkowym przedstawieniu to była młodzież, znakomicie odbierająca tę operę. Dlatego zabiegi, żeby brała czynny udział w tej kulturze wyższej są bardzo pożądane!
Wieczorem atmosfera na sali była równe gorąca, a z każdym kolejnym wykonanym utworem publiczność rozkręcała się coraz bardziej, gorącymi oklaskami i owacjami dając doz rozumienia, że dobiegająca ze sceny – i spoza niej, bo Artur Banaszkiewicz chętnie krążył wśród publiczności – muzyka niezwykle ją satysfakcjonuje. Już Mozartowska Uwertura do opery „Cosi fan tutte” w wykonaniu łomżyńskich filharmoników oczarowała słuchaczy, później zresztą zwolennicy samej orkiestry też mieli powody do zadowolenia, gdy orkiestra grała trzy tańce z opery „Sprzedana narzeczona” Bedřicha Smetany i muzykę baletową z „Rosamunde” Franza Schuberta. „Twoim jest serce me” z operetki „Kraina uśmiechu” Franza Lehára w wykonaniu Roberta Cieśli też wywołało niezwykle pozytywny odbiór, kiedy zaś z publiczności wyłonił się grający czardasza „Graj Cyganie” z operetki „Hrabina Marica” Imre Kálmána Artur Banaszkiewicz emocje sięgnęły zenitu
i tak było już do końca koncertu. Goszczący w Łomży po raz czwarty skrzypek zagrał jeszcze: utrzymany w klimacie muzyki cygańskiej rosyjski romans „Oczy czarne”, wirtuozowską parafrazę
„Hava Nagilah”, w którą wplótł fragmenty z musicalu „Skrzypek na dachu”,  fantazję na tematy meksykańskie „La Fiesta Mexicana” oraz „Carmen na wesoło” Georgesa Bizeta w czerpiącym z muzyki amerykańskiej opracowaniu Stefana Rachonia. Robert Cieśla nie pozostawał w tyle, wykonując ogromne przeboje włoskich kompozytorów:  „Maria, Maria” (Eduardo di Capua),  „Tu, ca nun chiagne” (Ernesto de Curtis) i „Parla mi d'amore, Mariù” (Cesare Andrea Bixio), śpiewał też kolejne operetkowe arie („Lat dwadzieścia miał mój dziad” z operetki „Ptasznik z Tyrolu” Carla Zellera), musicalowe przeboje („Tę ulicę znam” z musicalu „My Fair Lady”) oraz nieśmiertelne evergreeny (meksykańskie „Bésame mucho ” Consueli Velázquez).
– Taki program to świetna metoda popularyzacji muzyki – zauważa Artur Banaszkiewicz. – Dyrektor Jan Miłosz Zarzycki układał go tak i niejako też dobrał do niego nas – solistów, mających dość szerokie spektrum repertuarowe, bo nasze panie gustują w różnych rodzajach muzyki!
Potwierdził to też jednoznacznie finał koncertu, z kulminacją w postaci obdarowania wszystkich pań obecnych na sali kwiatami ufundowanymi przez kwiaciarnię Ogrodnik Edwarda Przybylaka, czemu wtórowała w „Rosamunde” pozbawiona dyrygenta orkiestra, ale przede wszystkim żywiołowa „Rapsodia Ungarisch” Jo Knümanna oraz, rzecz jasna bisowany, „Skowronek ” Grigorasa Dinicu w niezrównanym wykonaniu Artura Banaszkiewicza, nie bez powodu mówiącego w czasie koncertu, że „w niedalekiej przyszłości, jak będę miał okazję wybierać między Londynem, paryżem czy Nowym Jorkiem, to przyjadę do Łomży!”, bo nie były to tylko zdawkowe komplementy.
– Z Filharmonią Kameralną koncertuję już po raz kolejny – podkreśla Robert Cieśla. – Jest tu dobra atmosfera, bardzo przyjazna publiczność i świetna orkiestra, dlatego zawsze wracam tu z ogromną przyjemnością!
– Z roku na rok jest coraz lepiej! – potwierdza Artur Banaszkiewicz. – Myślę, że jest to przede wszystkim zasługa pana dyrektora i znakomitej publiczności, która przychodzi tu na koncerty!
Obaj bywali w świecie muzycy doceniają nie tylko poziom łomżyńskiej orkiestry, ale zauważają też ciągłe zmiany na lepsze w infrastrukturze jej siedziby.
– Znakomicie, że to się tak zmienia – ocenia Robert Cieśla. – Pamiętam tę salę- foyer w której występowałem, teraz jesteśmy w sali obok i wiem, że już jest potwierdzony jej remont. Najwyraźniej więc jest na tyle odbiorców, że to jest cennym i wskazanym zabiegiem. Uważam, że jest to cenna inicjatywa, bo z mniejszych miast trudno jest wybrać się do jakiegoś większego, żeby pójść do teatru, opery czy filharmonii. Dlatego tego typu placówki i możliwości trzeba otwierać ludziom, zderzać ich z takimi inicjatywami – przez 16 lat mieszkałem w Niemczech i tam w każdym mieście powyżej 50 tysięcy mieszkańców jest filharmonia, albo miejsce, gdzie można koncertować.
– Dużo podróżuję po świecie, mam więc porównanie – dodaje Artur Banaszkiewicz. – Pierwsze moje zaproszenie od pana dyrektora Zarzyckiego dostałem bodajże 10 lat temu i od tamtej pory co jakiś czas przyjeżdżam do Łomży. I za każdym razem zauważam, że jest coraz lepiej!

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Wiesław Wiśniewski



Koncert zrealizowano w ramach programu "filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!
"

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj